Kamery internetowe w Kazimierzu Dolnym. Zobacz obraz na żywo, pozdrów znajomych.
Kamera Kazimierz Dolny, Rynek i kamienice

powiększ kamerę
Widok z Apartamentu Rynek 1
Skomentuj to co widzisz, pozdrów znajomych:
REKLAMA
Komentarze (122737)
Pejzaż raczej kwarantanniczny. Czasem ktoś przejdzie lub coś przejedzie.
20 marca widziałem grupę żółtków chodzących po Nadwiślańskiej. Słyszałem też polski język jakiejś dziewczyny. Pod studnią stali bywalcy Lewiatana.
O! Widzę kwarantanna w podkamerkach, ludzie wirusy nie przechodzą on-line, cie choroba, nie bojta się aż tak.
ale to jest cringowe
Spotkanie bezpośrednie to dla mnie jak wyrok ostateczny przeto odmawiam, cie choroba wirusie oby cie jasny slag trafił i na wieki wieków.
SoltysK. a mnie przyjmiesz?
Cie choroba, udaje się na kwarantanne w związku z tym ogłaszam co nikogo w domu nie przyjmuje nawet najbardziej oczekiwanych, którzy i tak nie nigdy przybędą jak nie przybyli do dzisiaj.
Przyjemna pogoda
Ładnie tu u was na Lubelszczyźnie... He he he...
Jak pogoda w mieście?
Pochmurnie tam dzisiaj - mam nadzieję że do piątku się wypogodzi
A ty Chińczyk jesteś, a po polsku gadasz?
BUM!!! Jestem już u was dziubaski...
Dobry wieczór, czy są miejsca w K.D. gdzie honorowana jest karta dużej rodziny?
Pyta mnie Pytalska - jaka parapetówka? Odpowiadam, u nas wioskowych jest inna niż miastowa, goście stojo pod chałupom, a stara Kropielnicka wystawia przez lufcik na parapet szklaneczkę samoróbki i po kolei jazda, w ten sposób nie ma demolki chałupy ani nic nie zginie, nie mówiąc o zadymieniu i całkowitej kontroli ilości i sprawiedliwego podziału dóbr; starej Kropielnickiej bez to male okienko widać jeno facjatę wiec się stroić nie musi, może nawet gościć na goło, cie choroba...
Mam podobnie, z tym co nie pada, a susza jest po integracji i na zewnątrz, wiatry takie panie co nijak za lekcje mandoliny bo bez te rajtuzy wciąż kierpce mi wyfruwa i szukać mus. Stara Kropielnicka zaprasza bo sprzedała psa za milion, za który nabyła 2 koty bure po pol melona sztuka i parapetówkę robi. Oj żyje się u nas jak w bajce, cie choroba...
No niezaprzeczalnie, plan szatańsko przebiegły, byle z realizacją gładko poszło.
A ja tu sobie siedzę, parasole suszę, psa wykręcam po deszczu i delikatnie strzepuję, żeby wymięty nie chadzał, przywiązuję sznurkami sprzęty do balkonu... Wczoraj myślałem, że przybysze z obcych planet zawitali do mnie i lądują za oknem, a to tylko przefruwał karton po sąsiada 70-calowym telewizorze 4K znanej firmy japońskiej.Ulżyło mi, że to jednak nie kosmici, bo akurat nieuczesany byłem.
Znalazłem salomonowe rozwiązanie z loteryjną wygraną, nabędę na wyprzedaży bardzo tanio elegancki but prawy (będący jadący furką tylko te nogę pokazujący) oraz kilka dobrych napitków z kilem zwyczajnej by z sąsiadami się zintegrować, dużą ramkę fajek z przemytu (śmierdzą ale jak wyglądają!) dam banknot na tace (niech strace) a za resztę - uwaga! - kupie mandolinę by poderwac se dziewczynę. Uff! ma się ten łeb co nie, cie choroba...
A KOndrat, co wraca o czwartej rano... "Jakie wraca- po gitarę przyszedłem"
Znam to, Panie Sołtysie. Baton, baton, ty ch... :)