Kamery internetowe w Kazimierzu Dolnym. Zobacz obraz na żywo, pozdrów znajomych.
Kamera Kazimierz Dolny, Rynek i kamienice

powiększ kamerę
Widok z Apartamentu Rynek 1
Skomentuj to co widzisz, pozdrów znajomych:
REKLAMA
Komentarze (122736)
Widzicie bialoglowy te dwie ryby na klacie, jam jest Azja, syn Tuhaj-Beja.......wolno dotykac i podziwiac, prosze bardzo, prosze........
po skrócie wg nie ma kropki! - 19:57
wg. rozkazu pana pulkownika, wzialem krocice, w leb palnal i wolu juz na ruszcie, pan pulkownik wybaczy, glowa u mnie nie tega, alem zatom w recach mocarny...
........Paska, ze sie zsumituje..........
...trzeba by pamietnik Jana Chryzostoma Paka w wersji uwspolczesnionej gdyz orginalna nie do zrozumienia, tam jest kopalnia zwrotow uzywanych lacznie z czasem zapszeszlym, pst......... brama do stanicy otwarta.........
Mellechowiczowi klate obnazyc zezwalam, a i o indygenat sie wystaram, bo w nim natura zmienna i przewrotna. waszmosc Lusna! przebog! co slysze? cos dzis bez pomyslunku dyrektywy dajesz. trza bylo tych najrychlejszych kompanow z szablami za wolem poslac. ci napotezniejsi wolu nie doscigna i bedziem wieczerzowac niewczesniej, niz bydle samo ze zmeczenia padnie. ech, nic nie pozostaje jak sie w tej piwniczce rozgoscic i wegrzynem rozgrzac, a i wasci Studenta do przybytku snadnie zapraszam...
(po cichu powiem iz na szybki podjazd wyruszyl i chetnie bym juz wracal oddawszy falszywa tozsamosc - wezmnie mnie kto? oj suszy i do kompaniji ciagnie)
Jestem bajarzem i zajmuję się opowiadaniem rożnych historii, najczęściej w klimacie fantasy. Mam pewien problem, jakich zwrotów, wyrażeń używać, by mój język przypominał staropolski i był zrozumiały dla przeciętnego Polaka?
Trudno jest mi podawać konkretne przykłady odpowiednich dla Pana archaizmów, nie znam bowiem nawet tematów Pana opowiadań, a przecież i tak każda historia traktuje pewnie o czymś innym. Myślę jednak, że pomocna może się okazać skrupulatna lektura takich pozycji, jak choćby Słownik wyrazów zapomnianych, czyli słownictwo naszych lektur K. Holly i A. Żółtak lub też Podręcznego słownika dawnej polszczyzny S. Reczka. Nie mam pewności, czy jest możliwe wystylizowanie tekstu tak, by przypominał staropolski, i był zarazem w pełni zrozumiały dla przeciętnego Polaka – obawiam się, że tylko Pana intuicja językowa może Panu podpowiedzieć, czy słuchacz pojmie sens historii.
Mamy szczęście, Henryk Sienkiewicz się obudził i pisze dalej "ku pokrzepieniu...". Ja tam wolę pokrzepiać się, na rynku pod parasolami, złocistym, chłodnym płynem z średnio ustabilizowaną pianą. Tak pokrzepiony czuję się regularnym patriotą i błogo wpatruję się we wpadające pod parasol płomienne, zachodzące słońce. To jednak tylko wspomnienia. Może w sierpniu wygospodaruję ten tydzień na wyjazd do Kazimierza, podobno około połowy sierpnia ma się odbyć w Kazimierzu jakieś ciekawe spotkanie...Serdecznie pozdrawiam.
Melduje iz wg. rozkazu pana pulkownika wybral kilku najpotezniejszych z kompaniji i oni tego wolu ganiaja z szablami...
A ja tylko sie z wami udam jak uznacie izem Azja syn Tuhaj-Beja i bialoglowy podziwiac beda me ryby na klacie...aaaaaaaaaaa
A dobrze prawisz panie Michale, jeszcze by kto na bandurze pogral i dumki nam ponucil, jest jeszcze u mnie ostatni szelag to dam na to, jakby Bohun ze Skrzetuskim boje zakonczyli to i tance, a to i Olenka i Baska i wiele bialoglow poskakac by zechcialo ku uciesze starego wojaka, toz to rozkosz na takie podskoki; jesienia sie skoczy na Dzikie Pola, jaki oboz pohancow zdobedzie czy kupcow zarekwiruje na wojenne potrzeby i zapasy uzupelni, a teraz bawmy sie, czas spokojny to i zycia uzyc by przyszlo, sam nieskromne powiem co sie za jaka bialoglowa rozgladac poczynam by jej czas umilic, juz wasy z kaszy ze sosem giestym obmyl i jame wegrzynem dobrze przeplukal.... na zdrowie waszmoscianki i waszmosciowie, na zdrowie!!!
Jako zywo! Mellechowicz za te dzikie krzyki skonczy na tym palu. oj, oficerowie moi dobra z was kompanija, a i mezna jak ta co to idzie na dym niczym odyniec. jam juz na calego rozochocony, przeto zapraszam oficerow i cale podkamerkowe towarzystwo do biesiadowania wspolnego, piwniczke sie oprozni, wolu ubije, przy ogniu miesiwo upiecze. a bodajby zawsze tak tu milo bylo...
A temu co znow, iz occa wspomina niecnote, melduje poslusznie iz wedle rozkazu wszylem w kontusz pana pulkownika kolcy zelaznych dokola i hetman Wielki usiadkiem juz pana pulkownika nie przycisnie, z drugiej strony jak wiesc niesie zrezygnowawszy z przyciskania na kontrole sie ma nam pojawic ; wszak stanica podkazimierska blisko stolicy i we 3 dni sie zjawic jego Mosc moze, pociecha iz na popas w Pulawach stanie to wtedy i ze 3 tygodnie sie zejdzii damy rade braki na czas uzupelnic, na zdrowie waszmosci, na pohybel pohancom.
aaaaaaaa, Azja jam, syn Tuhaj-beja, aaaaaaaaaaa
Oj panie Michale najdrozszy, wrazliwosc u mnie taka na cierpien towarzyszy, pamietam jak popszednio Hetman Wielki wasci przycisnal tos wasc ledwo dychal, jeno was spod Hetmana wystawal, dobrzem wtedy fortel wymyslil iz po kazdej kolejce antal dalej odstawial i Hetman siegajac zan unosil zad nieco i waszmosc dychac mogl, a spic wodza nie szlo po to pierwszy leb Rzeczpospolitej jak waszmosci szabelka - pewnikiem on temuz Hetmanem sie ostal a waszmosci pulkownikowanie ostalo...oj Michale takiem rad z twego przybycia w caloci, takiem rad... A dajze i mnie pociagnac bos mi brat prawdziwy i z jednego antala z Toba pijac na kazdego pohanca pojde...A pan Mellechowicz znow spity jak bella, to sie chyba nazywa kompleks edypa czy jak, sierotka biedna, jak tak dalej pojdzie to on z tego pijanstwa i nostalgi za rodzicem komende straci i na palu skonczy...
jam jest Azja syn Tuhaj-Beja
No to macie waszmosciowie szczescie i piet opalania nie bedzie, a ten wachmistrz co w sztuce jest exquisitissimus polecen juz czekal. ano dajze imc Zagloba tego antala... morze lez zes wasc wylal powiadasz, a cozes tak zniewiescial? pewnikiem z tego wegrzyna nadmiaru, teraz niech sie jeno i Baska moja lzami zaleje i nic po mnie... zawsze zem powiadal, ze najgorsze te babskie sluzy...
Dzień dobry! Wysoka woda w lipcu to dla Wisły rzecz całkowicie normalna. Pamiętam jak w latach pięćdziesiątych pływaliśmy w zalanych kazimierskich sadach na czym się tylko dało; w baliach, wannach, a rzadziej kajakiem, bo kajaki wyniesione były w bezpieczne miejsca. Niesamowitym przeżyciem, było przebijanie się kajakiem przez zalane plantacje wikliny. Potem woda w Wiśle szybko opadała i ukazywały się plaże (łachy), w dużej części pokryte mułem, który przy słonecznej i upalnej pogodzie szybko wysychał i pękał tworząc przy tym twarde, szare płytki. Dzieci kazimierskie doskonale pływały, nie przypominam sobie nieszczęśliwych wypadków związanych z wysoką lipcową wodą. Roger, dziękuję Ci za pamięć. Serdecznie pozdrawiam wszystkich wspaniałych podkamerkowiczów.
Brawo waszmosciowie, jeno okowity sobie nie folgować.